Trzeba sobie radzić, co nie?
To było wiele lat temu. W szczerym polu stałem na przystanku i czekałem na spóźniający się autobus. Chroniłem się pod wiatą przed deszczem i silnymi podmuchami wiatru. Niespodziewanie zatrzymał się przy mnie mały Fiat. Otworzyły się drzwi od strony pasażera. – Podwieźć pana?– Czemu nie – odpowiedziałem szybko. Spojrzałem w stronę kierowcy. Mężczyzna o czerwonej …