Służby mundurowe

Zgodnie z definicją są to zwykle bardzo sformalizowane jednostki, powoływane przez państwo lub jego organy do spełniania jego podstawowych zadań. Charakteryzują się uprawnieniami do działań operacyjno – rozpoznawczych, działaniem w oparciu o rozkazy, zatrudnianiem w oparciu o stosunek służbowy oraz jednolitym strojem czyli mundurem. Cieszą się na ogół szacunkiem społecznym, ale żadna nie wzbudza takiej sympatii jak straż pożarna, dawniej nazywana strażą ogniową. To szczególna formacja, zajmująca się prewencją i walką z pożarami oraz pozostałymi zagrożeniami (innymi niż przestępczość) dla zdrowia i życia ludzkiego, dobytku oraz środowiska naturalnego, Należy do niej także usuwanie skutków klęsk żywiołowych i katastrof oraz rozległy dział ratownictwa.  

Z tej racji zdarza sie, że strażacy występują jako świadkowie albo eksperci w procesie wymierzania sprawiedliwości. I właśnie o takiej sprawie, zupełnie niedawno, opowiedział mi mój zacny kolega radca prawny i golfista, podczas długiego majowego weekendu. 

Przed Sądem Okręgowym toczyła się jakiś czas temu sprawa z powództwa dużego miasta w Wielkopolsce, które domagało się zapłaty wielomilionowej kwoty od generalnego wykonawcy spore, komunalnej inwestycji. Przedsiębiorstwo pozwanego, broniąc się przed roszczeniami inwestora, wniosło o przypozwanie dwóch innych firm biorących w niej udział, co sąd uwzględnił. Powoda reprezentowało trzech radców prawnych, zaś po stronie pozwanej siedziało również trzech zawodowych pełnomocników. Wszyscy znani z ugruntowaną pozycją zawodową i dużym doświadczeniem procesowym. Sprawa budziła zainteresowanie mediów. Szczególną rolę w procesie mieli odegrać zawnioskowani przez pełnomocników stron świadkowie. 

Rozprawy odbywały się w nowowybudowanym i bardzo nowoczesnym apartamentowcu, który wynajmowany był czasowo na potrzeby sądu, ale nie spełniał standardów gmachu publicznego i nie był przystosowany do zadań, jakie miał pełnić. Miał m.in. małe, wąskie korytarze oraz cienkie drzwi „z dykty” z widoczną szeroką szparą u dołu (drzwi były za krótkie). Z tego powodu na korytarzu było bardzo wyraźnie słychać, co się dzieje w sali rozpraw. 

Na jedną z rozpraw sąd wezwał kilku świadków, których zaplanował w tym terminie przesłuchać.

I zdarzyło się, że wśród nich był świadek specjalny – przedstawiciel Państwowej Straży Pożarnej. 

Stawił się on na galowo, w pełnym rynsztunku mundurowym, w śnieżnobiałej koszuli i pod krawatem, czym zwracał na siebie uwagę już na początku posiedzenia. Sąd sprawdził tożsamość obecnych a następnie postanowił przesłuchać pierwszego ze świadków, nakazując jednocześnie pozostałym opuszczenie sali. 

Strażak ponad godzinę czekał na swoją kolej. W końcu protokolant wywołał jego nazwisko.

Wszedł na salę rozpraw sprężystym krokiem, stanął na miejscu dla świadków wzorowo wyprostowany. Zajął miejsce dla świadków, Nie czekając na pytania sądu, zwrócił się wprost i bezpośrednio, do sędzi przewodniczącej.

– Wysoki Sądzie ! – zaczął głośno i wyraźnie, śmiało patrząc jej w oczy.

– Czy ja będę pytany o to samo co inni świadkowie? – zerknął na boki i ciągnął dalej – gdyż siedząc na ławce pod salą rozpraw, wszystko słyszałem i chciałbym tylko uzupełniająco coś dodać.

Zaskoczona przewodnicząca nie zdążyła jeszcze odpowiedzieć, gdy w sali rozległ się przytłumiony ale wyraźny dźwięk wibrującego telefonu komórkowego.

Strażak szybko wyjął telefon z kieszeni na piersi strażackiego munduru. Dopiero teraz salę rozpraw wypełniła melodia ze znanym motywem uwertury do opery Wilhelm Tell  Rossinego. 

Świadek spojrzał na ekran telefonu i odwrócił się tyłem do  stołu sędziowskiego. Tylko grzecznościowo rzucił krótko przez ramię:

– Komendant dzwoni, musze odebrać.

Uczestnicy procesu obecni na sali zastygli w bezruchu. Napięcie rosło a tymczasem strażak niczego nie świadomy prowadził na głos rozmowę z Komendantem, tłumacząc mu, że nie może rozmawiać. 

Na sali jeszcze przez chwilę panowała cisza, po czym wszyscy, łącznie z sędzią, parsknęli głośnym śmiechem.

 Strażak stał przez chwilę zdezorientowany. Lekko się nawet zaczerwienił i zaraz wytłumaczył:

– To był komendant. Musiałem odebrać.

Radcy prawni mają wiele wspólnego ze strażakami. Ugasili niejeden pożar, uratowali nie jedną firmę. I to jest piękne w naszym zawodzie. 

Taką refleksją witam nasze jubileuszowe 40 lat.

Przewiń do góry