Wydawca

Byłem uczestnikiem Nadzwyczajnego Zjazdu. Jeśli ktoś spyta, czy warto uczestniczyć w takim wydarzeniu, to oczywiście moja oficjalna odpowiedź będzie brzmiała, że leży to w zakresie obowiązków każdego wybranego delegata. Natomiast nieoficjalnie przyznam się, że takie zjazdy są znakomitą okazją do wysłuchania najróżniejszych historyjek i anegdot o naszej pracy, doświadczeniach naszych koleżanek i kolegów w różnych częściach Polski, w różnych sądach, urzędach i wreszcie w różnych kancelariach i biurach prawnych. 

Kolega  Konrad M., młody, zdolny, dynamiczny otrzymał zlecenie w sprawie o stwierdzenie nabycia spadku w postępowaniu  przed sądem w jednym z miast  w centralnej Polsce. Takich spraw miał dużo, bowiem reprezentował gminę i z urzędu obsługiwał wokandy w sądzie. Kiedy czekał na sądowym korytarzu na wywołanie kolejnej sprawy zwrócił uwagę na ubraną w ludowy strój łowicki, kobietę o wyglądzie wieśniaczki z obrazów Gierymskiego, która przestępując z nogi na nogę stała pod drzwiami sali rozpraw. Protokolantka wywołała sprawę i mecenas wszedł do środka. Zaraz za nim weszła „łowiczanka” i usiadła na brzegu ławki. 

– Otwieram posiedzenie sądu w sprawie o nabycie stwierdzenia spadku po zmarłym w swym ostatnim miejscu zamieszkania …  – rozpoczął sąd zgodnie z procedurą . –  Po wywołaniu sprawy – dyktował do protokołu sędzia.

 –  Stawili się  …  Sędzia pytająco zawiesił głos. Zapadła cisza.

– Pani jest uczestnikiem postępowania, tak? – stwierdził bardziej niż zapytał Przewodniczący. Kobieta rozejrzała się dookoła siebie i kiedy zorientowała się, że pytanie skierowane jest do niej, skinęła głową. 

Następnie  sędzia odnotował w protokole obecność mecenasa i zwrócił się do kobiety:

– Proszę podejść na środek sali. Złoży pani oświadczenie spadkowe.

Rutyna, rutyna, rutyna… Mecenas bez większego zainteresowania wpatrywał się w leżące przed nim dokumenty. 

– Staje…  – Jak się Pani nazywa? – przewodniczący zwrócił się do kobiety, po czym powtórzył do protokołu podane przez nią nazwisko.

– Ile pani ma lat? 

– Pięćdziesiąt dziewięć – nieco piskliwym głosem odpowiedziała. 

– Z zawodu jest pani …?  zawisło  pytanie  sędziego. 

– Wydawcą – padła odpowiedź. Mecenas powoli z rosnącym zainteresowaniem podniósł głowę i spojrzał na kobietę. Jej strój, wygląd zewnętrzny, spracowane dłonie.

„Pewnie wydaje biuletyn Kół Gospodyń Wiejskich albo Gazetkę parafialną”, pomyślał. 

Sędzia pouczył składającą oświadczenie spadkowe o obowiązku mówienia prawdy i zaczął zadawać jej pytania o zmarłego spadkodawcę i jego członków rodziny, miejsce ostatniego zamieszkania etc.

Kobieta z trudem formułowała zdania, odpowiadając raczej monosylabami „tak” lub „nie”. W końcu sędzia zapytał:

– Pani oświadczyła, że z zawodu jest wydawcą, czy tak? 

– No tak.

– To co pani wydaje?

– No… Ja? No… narzędzia z magazynu.

Sędzia i mecenas parsknęli głośnym śmiechem.

 Po chwili przewodniczący opanował się jednak i przeprosił zdumioną kobietę za swoje zachowanie. Dalszy przebieg posiedzenia przebiegał już bez zakłóceń. Sprawa była w gruncie rzeczy prosta, ale udział w niej pozostawił zabawne skojarzenie. Ilekroć teraz mecenas Konrad M. spotyka prawdziwych wydawców, opowiada im o ich koleżance po fachu.

* Felieton ukazał się w dwumiesięczniku „Radca Prawny”.

Przewiń do góry